Obietnica:
Wojna; to ona niszczy wszystko, co budujemy. Niszczy
miłość i wszystkie szlachetne relacje. Bronimy przed nią ludzi, ale sami
płoniemy przez wojnę. Nasza trwa dłużej niż trwa wszechświat. Urodziliśmy się,
czy zostaliśmy stworzeni, w jej sercu. To jedyna skaza na ciele nowo-narodzonego*.
Co stało się jej początkiem? Grzech, który anioły nazywają iskrą – zazdrość. W
końcu to przez nią płoniemy. Tak bardzo boli, kiedy coś przez nią tracimy.
Ludzie tez doznali tej pożogi. Doznają jej codziennie. Nienawiść, którą rozpala
iskra zazdrości noszą codziennie w sercu. Kiedy ona zaczyna płonąć, my, którzy towarzyszymy im od zawsze, płoniemy
razem z nimi. To my, a przynajmniej część z nas zgotowała im ten los, więc
staramy się to naprawić żyjąc z ich duszami. Zawsze wśród nas żyje ktoś, , kto
czuje, że jego życie musi być inne, a właściwie odbiegać od wszystkiego.
Wszystkiego co dobre. Zostali oni nazwanymi „nieczystymi”*, ale w końcu ich
dusze były takie jak nasze, a może od początku byli inni? Tego nie wie nikt.
Wiem tylko, że garstka tych buntowników zebrała się chcąc chcą uzyskać swój,
wspólny cel – zniszczyć ludzkość ich własnymi rękami, lub wprowadzić ich na
swoją ścieżkę, by zniszczyć nas. Dlaczego? Tu też winna jest iskra. Jeżeli dla
twojego stwórcy twój cel jest z góry określony, a ciebie on nie satysfakcjonuje, to jasne, że szukasz własnej drogi. Tak właśnie zrobił mój
brat. Zanim odszedł powiedział coś, co boli mnie do teraz. – „Myślisz, że coś
dla niego znaczysz?”- Wykrzyczał mi w twarz.- „Pewnie wiedział od początku, co
wybiorę, więc dlatego czułem to jego rozczarowanie, kiedy na mnie patrzył.
Nigdy nie mogłem ci dorównać w jego oczach bracie.”- Nie mogłem go zatrzymać.
Przeklinałem dar własnej woli – dlaczego nasz stwórca nie zrobił nic, by go
zatrzymać? Zwątpiłem i poczułem ten
wzrok o którym mówił mój brat, na sobie. Zrozumiałem wtedy, że to moje poczucie
winy, to przez to czułem, że zostałem skarcony przez stwórce, a tak naprawdę
sam czułem, że to ja go zawiodłem. Czy to samo czuł mój brat? Musiał, skoro
odszedł. Teraz wiem, że moim przeznaczeniem jest zakończyć wojnę i odzyskać
mojego upadłego brata- Zayn‘a.
~*^*~
Harry usiadł obok swojego podopiecznego* w jego aucie.
Spojrzał nie pewnie na Lou, który z westchnieniem położył dłonie na kierownicy.
Chłopak złożył usta w dzióbek i cicho zagwizdał. Kątem oka zerknął na drzwi do
domu swojego przyjaciela, po czym na jego twarzy pojawił się smutek.
-Tylko jedź ostrożnie... nie tak, jak wtedy gdy uczyłeś
się jeździć. Nie chce przez ciebie zginąć!- Zaśmiał się Harry, jednak po chwili
na jego twarzy pojawił się grymas. Po kilkunastu latach żarty z osób, które
ciebie nie słyszą przestały być śmieszne. Szatyn rozsiadł się wygodnie na
skórzany siedzeniu. Spojrzał ze smutkiem na Lou. Chłopak przekręcił kluczyki w
stacyjce i po chwili samochód odpalił. Harry utknął wzrokiem w jego żywych,
zielonych oczach, zjechał w dół po różowych policzkach zatrzymując się na
pełnych ustach, które drżały lekko. „Odkąd wyjechał od swojej rodziny jest
całkiem inny.”- Hazza obrócił wzrok wgapiając się w szybę samochodu. Krople
deszczu spływały pojedynczo, ale kiedy zetknęły się razem, stawały się
jednością. Chłopak delikatnie błądził palcami po powierzchni szyby. Czarna
postać przemknęła obok. Samochód gwałtownie się zatrzymał. Harry nerwowo
spojrzał naprzeciw. Sznur aut wił się przez całą ulicę. Louis westchnął
poirytowany. Zielonooki rozglądał się niepewnie. Narastający w nim niepokój udzielił
się również Lou. Chłopak też nerwowo rozglądał się wokoło. Harry westchnął z
ulgą. Skierował swój wzrok na smukłą
czarną postać po drugiej stronie ulicy.
-Zayn...- Szepnął sam do siebie, po czym pospiesznie
wybiegł z auta. Z nieba bezlitośnie padały krople wielkości ziaren grochu.
Harry podbiegł do mężczyzny stojącego w deszczu.
-Zayn! Co ty tu do cholery robisz?!- Warknął Harry.
Stojący naprzeciw niego wysoki, czarnowłosy mężczyzna uśmiechnął się nonszalancko.
-Braciszku!- Podszedł z rozwartymi ramionami chichocząc pod
nosem. – Widzę, że nieźle się trzymasz.- Zayn uścisnął Harry‘ego. Chłopak
odpowiedział uśmiechem pełnym niechęci.
-Wiesz, że możesz wrócić . Nie jest za późno. On wybaczy
ci zawsze...- Szepnął bratu do ucha. Zayn uwolnił się z uścisku.
-Nie będę jego popychadłem! Nie wrócę! Jestem szczęśliwy!-
Zaśmiał się przerażająco. – Ja nie jestem dobry. Nie jestem tobą... Zayn
którego pamiętasz... nigdy nie istniał.- Brunet przyglądał się bratu ze smutkiem.
Harry przeczesał ręką swoją gęstą burze loków.
-Przepraszam...- Szepnął Zayn, po czym zniknął w czarnym
dymie. Szatyn opuścił głowę ze smutkiem. Czuł się przegrany. Bezwładnie opuścił
ręce. „Przepraszam...”- Po głowie chodził mu ciepły szept brata. „Za co? Co tu
robił?”- Zapytał sam siebie. Poczuł ciepły dreszcz.
-Louis!- Anioł z przerażeniem zauważył, że sznur aut
zniknął, a w tym też auto Louisa. Deszcz stawał się coraz bardziej natarczywy,
a groźne błyskawice uderzały wokoło. Harry niemal natychmiast pojawił się u
boku Louisa. Usłyszał uderzenie błyskawicy. Z przerażenia poczuł jak serce
wyskakuje mu z piersi. Auto przed nimi wpadło w poślizg. Louis patrzył na całą
sytuacje z przerażeniem. Chłopak zaklął pod nosem. Złapał gwałtownie powietrze
zauważając, że samochód zjechał na ich pas. Harry z przerażeniem w oczach
wybiegł na przód pojazdu. Zatrzymał auta na tyle, by auto z naprzeciwka nie
zmiarzdżyło Louis‘a. Harry podbiegł do chłopaka oddychając szybko.
Zmaterializował się przed autem i nerwowo szarpnął drzwiczki.
-To nie twój czas...- Szepnął do ucha szatyna wyciągając
go z prawie doszczętnie zniszczonego auta. Louis po chwili otworzył oczy i
spojrzał na Harry‘ego, który znieruchomiał patrząc prosto w zielone oczy
szatyna. Zawsze marzył o tym, by osoba, którą opiekuje się od urodzenia, chodź
raz go zobaczyła.
-Spotkamy się jeszcze...- Szepnął całując go czule w
czoło. Louis zamknął oczy kładąc głowę na kolanach Harry`ego.
~*^*~
Chłopak wszedł do dużego niekończącego się pokoju. Białe
ściany nie miały końca. Jasne błyszczące światło mrugało radośnie przy końcu pokoju. Jak bardzo do niego podchodzisz,
zawsze jest tak samo daleko, a jednocześnie tak samo blisko. Światło błyszczało
z wielkiej, perłowej rozety, do której prowadziły ogromne szklane schody.
Pomieszczenie to znajdowało się w Białej fortecy.*
-Wiesz, dlaczego tu jesteś? Prawda?- Harry podniósł głowę
z pokorą. Był przygotowany na karę, za ukazanie się śmiertelnikowi wczorajszego
wieczoru.
-Tak! Chodzi o wypadek mojego podopiecznego, ale ja
naprawdę...- Zaczął zdenerwowany chłopak.
-Tak. Wiem. To nie był jego czas. Jego przeznaczeniem było
żyć dalej, Louis musiał zostać uratowany. Dobrze się spisałeś. – Harry
uśmiechnął się promiennie. –Ale to nie koniec. Wypadek twojego wychowanka, to
sprawka nieczystych. Wiesz, że twój brat z nimi współpracuje?- Harry skinął
smutno głową.
-On nie jest zły. On...- Zaczął niepewnie chłopak, czując
że łzy napływają mu do oczu.
-Wiem dziecko. – Przerwał mu głęboki głos. – Ale nie po to
cię tu wezwałem. Chodzi o to, że oni będą chcieli w dalszym toku tej sytuacji
wykorzystać więź między tobą, a twoim bratem.
-W dalszym toku tej sytuacji?- Harry zapytał niepewnie.
-Harry... – Głos zabrzmiał teraz ciepło.- Nadszedł ten
czas.- Szatyn nerwowo krążył po pomieszczeniu. Przeczesał ręką gęstą burze
loków.
-Jak to?- Łapał łapczywie powietrze. – Lou? To nie
możliwe... to nie może być on!- Hazza uklęknął na szklanych schodach przed
stwórcą. – Z całym szacunkiem... ten człowiek...
-Drogie dziecko! Wiesz jeszcze tak mało. Dlaczego nie
widzisz w nim blasku, który ja widzę?- Harry przygryzł dolną wargę. „Ten człowiek? To niemożliwe...”- Pomyślał
opuszczając głowę.
-Tłumaczyłem ci Harry...Nie ma rzeczy niemożliwych. Sam
jesteś tego dowodem. Zmieniłeś drogę, teraz możesz to zakończyć.
~*^*~
-Rozkaz? – Rima patrzyła na chłopaka z niedowierzaniem.
-Potrzebuje dostępu do ksiąg z tamtego tysiąclecia i do
raportów dotyczących nieczystych.- Harry
oparł się o blat stołu. – Wiem, że możesz to dla mnie zrobić. – Uśmiechnął się
promiennie.
-Osz ty! Uroczy jak anioł, ale przebiegły jak diabeł.-
Nastolatka uśmiechnęła się.- No trudno... Poczekaj kilka minut. – Dziewczyna
opuściła bezwładnie ręce i z niechęcią weszła do pokoju obok. Harry podszedł z
ciekawością do regałów biblioteki Fortecy.
Przeglądał stare księgi na poszczególnych półkach. „Wampiry”- wyszeptał
wyraz napisany nad jednym z regałów. Wyciągnął pierwszą księgę. Stara obita
skórą, ciężka księga cuchniała kurzem i krwią. Harry otworzył ją niepewnie. Pod każdym z raportów widniał inicjał napisany krwią. Raporty były spisany
dwieściepiędziesiątosiem lat temu, kiedy nieczyści stworzyli z ludzi potwory,
które miały być ich armią. Harry poczuł, jak zapach krwi ze starych kartek
zaczyna przyprawiać go o mdłości. Jako anioł, był bardziej wrażliwy na niektóre
zapachy i dźwięki. Z pogardą odłożył starą księgę. Podbiegł do kolejnego
regału, z radością dziecka, które biega po sklepie z zabawkami. „Wyrocznie”- wydukał cicho. Kapłani i
kapłanki oświecone przed narodzinami. Harry wyciągnął stary zwinięty rulon.
Była to lista nazwisk „oświeconych” z XV w. Chłopak zmarszczył czoło czytając
nieznane mu nazwiska. Delikatnie odłożył kruchy papier na miejsce. Znowu z
dziecięcą radością podbiegł do przeciwległej półki. „Żywiołaki”- przeczytał napis widniejący na drewnianej tabliczce. Księgę, która wyciągnął najpierw
rozpoznał od razu. Była to księga nauk żywiołaków, czyli ludzi, którzy zyskali
moc żywiołów. W tym pokoleniu są tylko trzy takie osoby. Azjata, anglik i
dziewczyna z środkowej Europy. Geny żywiołaków wygasając coraz szybciej. Sto
lat temu było ich przynajmniej czterdziestu. Geny zamierają, gdy żywiołaki nie
łączą się w pary. Hazza odłożył starą księgę. Jednak wiedział, że najtajniejsze
zapiski każdej z ras nie leżały w bezpiecznej bibliotece Fortecy, tylko z
niezrozumiałych przyczyn, zostały ukryte, przez poszczególne ludzkie klasztory.
Szczególnie ukrywane są zapiski o demonach, wampirach, zmiennokształtnych,
cieniach no i oczywiście nieczystych. – W końcu lista upadłych, jest najściślej
strzeżoną tajemnicą. Jeśli zostanie zniszczona, nieczyści będą mieć dostęp do
praw aniołów, jednym z nich będzie dostęp do ludzkich dusz, na czym im tak
zależy.
-Oj kochany! Nie grzeb w tych papierzyskach, tylko mi
pomóż!- Powiedziała Rima wychodząc z pokoju z rekami pełnymi ksiąg i głosem
pełnym wyrzutów. – Dżentelmen od siedmiu boleści.- Wyszeptała kładąc księgi z
ulgą na biurku. – Po co ci to właściwie?- Zapytała odzyskując oddech. Harry niemal
natychmiast rzucił się na stertę papierów. Zaczął nerwowo wertować kartki.
-Ej! Ostrożnie! To ma więcej lat niż i to!- Rima
zmarszczyła gniewnie czoło.
-No to od ciebie na pewno też...- Westchnął Hazza.
Zdenerwowany położył książkę na biurku. – Tu wszystko jest zaszyfrowane. Po co
mi takie informacje?
-A czego szukasz?- Zapytała łagodnie.
-Legendy o portalu...- Wyszeptał cicho nachylając się nad
młodą anielicą.
-Z tego co wiem, nie są one tajne, ale też nie będą w
raportach. Czy ty w ogóle myślisz? Tu na pewno tego nie znajdziesz. – Niska
blondynka wbiegła między regały. – A ja tyle się tego naszukałam!- Hazza znów
oparł się o blat biurka, tym razem z
wyraźnym grymasem na twarzy.
-Przecież wiesz, że nie znam się na tych papierach!-
Wyrzucił w swojej obronie.
-Trzeba było mnie zapytać!- Rima podeszła do biurka z dumą
niosąc dwie małe księgi i jeden rulon papieru. *
-Nie... Bo papla z ciebie.- Uśmiechnął się radośnie, ale
Rima rzuciła mu tylko gniewne spojrzenie.
-A ty jesteś szczery do bólu! To na pewno tez jakieś
grzech...- Obróciła się z zadąsaną miną. Harry przytulił ją delikatnie.
-Dziękuje Rima...- Szepnął cicho. Zabrał szybko papiery i
podbiegł do wyjścia.
-Oddam za chwilę!- Krzyknął przy drzwiach, po czym
wyszedł.
-Tego nie wolno...- Krzyknęła z nim Rima.- wynosić. –
Dokończyła, kiedy chłopak był już za drzwiami.
WAŻNE + WYJAŚNIENIA:
-„nowo-narodzony”- anioł, który nie miał jeszcze swojego
podopiecznego i rozpoczyna szkolenie.
-„nieczyści”- inaczej: upadli, diabły. Anioły, które
sprzeciwiły się stwórcy.
-podopieczny- każdy z aniołów dostaje człowieka, którego
musi chronić, aż do jego śmierci. Kiedy jego podopieczny umiera, nowo narodzeni
mogą opuścić Białą Fortecę.
-Biała Forteca.- Budynek, niewidoczny ludzkim oczom, w
którym żyją anioły opiekujące się podopiecznymi, czyli anioły niepełnoletnie.
Te które zakończą swoją opiekę nad podopiecznym mogą służyć stwórcy w niebie.
-Księgi:
Księga wyroczni Tsu: fragment
„611 dnia ukazała mi się pani w szkarłatnej sukni.
Wyrocznia Tsu, niewidoma piękna kobieta, z kraju kwitnącej wiśni, która
dokonała swojego żywota trzydzieści lat temu. Jej uśmiech był równie ciepły,
jak za życia. Usiadłszy naprzeciw mnie wyszeptała piekielną klątwe. Wyznała mi,
że demony nocy zaatakują ludzkość i nic ich nie powstrzyma, jeśli zabiją
słoneczne dziecko. Tylko ono może zamknąć portal, oddając swojego żywota. Podała
mi również datę mojego zgonu.”
Raport- 14 kwietnia 1821 r.
Zmarł jeden ze strażników. Silver. Ten który został
nazwany szalonym, po tym jak wygłosił rzekomą przepowiednie. Zgodnie z jej
treścią zmarł dwadzieścia dwa lata, po ukazaniu mi się wyroczni Tsu. Jego historia jest ściśle poparta dowodami, więc zostaje zaliczona do realnych dokumentów.
Pamiętniki oświeconych: fragment:
Słoneczne dziecko wyłonione z cienia 11 wiosny od
ostatniego anielskiego zachodu słońca i śmierci wojownika Anestusa, wypełni koniec
odwiecznej wojny, zatrzyma pożogę, która trawi ludzką rasę, a nowo-narodzeni powrócą do ogrodów ojca.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam za lekkie opóźnienie z 2`gim rozdziałem xD Wkrótce na naszym blogu pojawi się kolejny rozdział napisany przez Tinę xD
Izzy :* ( Kisss dla wszystkich fanów 1D i Kpop ^^ ) xD
Przepraszam za lekkie opóźnienie z 2`gim rozdziałem xD Wkrótce na naszym blogu pojawi się kolejny rozdział napisany przez Tinę xD
Izzy :* ( Kisss dla wszystkich fanów 1D i Kpop ^^ ) xD