tag:blogger.com,1999:blog-68838710524901480992024-03-05T23:24:04.380+01:00Sen upadłego anioła..Tina and Izzyhttp://www.blogger.com/profile/01139282631246931349noreply@blogger.comBlogger4125tag:blogger.com,1999:blog-6883871052490148099.post-62724451611284160302012-07-23T21:10:00.002+02:002012-10-16T19:46:55.029+02:00Rozdział drugi.<br />
<h1 style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Obietnica: </span></h1>
<div class="MsoBodyText" style="text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;">Wojna; to ona niszczy wszystko, co budujemy. Niszczy
miłość i wszystkie szlachetne relacje. Bronimy przed nią ludzi, ale sami
płoniemy przez wojnę. Nasza trwa dłużej niż trwa wszechświat. Urodziliśmy się,
czy zostaliśmy stworzeni, w jej sercu. To jedyna skaza na ciele nowo-narodzonego*.
Co stało się jej początkiem? Grzech, który anioły nazywają iskrą – zazdrość. W
końcu to przez nią płoniemy. Tak bardzo boli, kiedy coś przez nią tracimy.
Ludzie tez doznali tej pożogi. Doznają jej codziennie. Nienawiść, którą rozpala
iskra zazdrości noszą codziennie w sercu. Kiedy ona zaczyna płonąć, my, którzy towarzyszymy im od zawsze, płoniemy
razem z nimi. To my, a przynajmniej część z nas zgotowała im ten los, więc
staramy się to naprawić żyjąc z ich duszami. Zawsze wśród nas żyje ktoś, , kto
czuje, że jego życie musi być inne, a właściwie odbiegać od wszystkiego.
Wszystkiego co dobre. Zostali oni nazwanymi „nieczystymi”*, ale w końcu ich
dusze były takie jak nasze, a może od początku byli inni? Tego nie wie nikt.
Wiem tylko, że garstka tych buntowników zebrała się chcąc chcą uzyskać swój,
wspólny cel – zniszczyć ludzkość ich własnymi rękami, lub wprowadzić ich na
swoją ścieżkę, by zniszczyć nas. Dlaczego? Tu też winna jest iskra. Jeżeli dla
twojego stwórcy twój cel jest z góry określony, a ciebie on nie satysfakcjonuje, to jasne, że szukasz własnej drogi. Tak właśnie zrobił mój
brat. Zanim odszedł powiedział coś, co boli mnie do teraz. – „Myślisz, że coś
dla niego znaczysz?”- Wykrzyczał mi w twarz.- „Pewnie wiedział od początku, co
wybiorę, więc dlatego czułem to jego rozczarowanie, kiedy na mnie patrzył.
Nigdy nie mogłem ci dorównać w jego oczach bracie.”- Nie mogłem go zatrzymać.
Przeklinałem dar własnej woli – dlaczego nasz stwórca nie zrobił nic, by go
zatrzymać? Zwątpiłem i poczułem ten
wzrok o którym mówił mój brat, na sobie. Zrozumiałem wtedy, że to moje poczucie
winy, to przez to czułem, że zostałem skarcony przez stwórce, a tak naprawdę
sam czułem, że to ja go zawiodłem. Czy to samo czuł mój brat? Musiał, skoro
odszedł. Teraz wiem, że moim przeznaczeniem jest zakończyć wojnę i odzyskać
mojego upadłego brata- Zayn‘a. </i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16pt; line-height: 115%;">~*^*~</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoBodyText" style="text-align: justify;">
Harry usiadł obok swojego podopiecznego* w jego aucie.
Spojrzał nie pewnie na Lou, który z westchnieniem położył dłonie na kierownicy.
Chłopak złożył usta w dzióbek i cicho zagwizdał. Kątem oka zerknął na drzwi do
domu swojego przyjaciela, po czym na jego twarzy pojawił się smutek. </div>
<div class="MsoBodyText" style="text-align: justify;">
-Tylko jedź ostrożnie... nie tak, jak wtedy gdy uczyłeś
się jeździć. Nie chce przez ciebie zginąć!- Zaśmiał się Harry, jednak po chwili
na jego twarzy pojawił się grymas. Po kilkunastu latach żarty z osób, które
ciebie nie słyszą przestały być śmieszne. Szatyn rozsiadł się wygodnie na
skórzany siedzeniu. Spojrzał ze smutkiem na Lou. Chłopak przekręcił kluczyki w
stacyjce i po chwili samochód odpalił. Harry utknął wzrokiem w jego żywych,
zielonych oczach, zjechał w dół po różowych policzkach zatrzymując się na
pełnych ustach, które drżały lekko. „Odkąd wyjechał od swojej rodziny jest
całkiem inny.”- Hazza obrócił wzrok wgapiając się w szybę samochodu. Krople
deszczu spływały pojedynczo, ale kiedy zetknęły się razem, stawały się
jednością. Chłopak delikatnie błądził palcami po powierzchni szyby. Czarna
postać przemknęła obok. Samochód gwałtownie się zatrzymał. Harry nerwowo
spojrzał naprzeciw. Sznur aut wił się przez całą ulicę. Louis westchnął
poirytowany. Zielonooki rozglądał się niepewnie. Narastający w nim niepokój udzielił
się również Lou. Chłopak też nerwowo rozglądał się wokoło. Harry westchnął z
ulgą. Skierował swój wzrok na smukłą
czarną postać po drugiej stronie ulicy.</div>
<div class="MsoBodyText" style="text-align: justify;">
-Zayn...- Szepnął sam do siebie, po czym pospiesznie
wybiegł z auta. Z nieba bezlitośnie padały krople wielkości ziaren grochu.
Harry podbiegł do mężczyzny stojącego w deszczu. </div>
<div class="MsoBodyText" style="text-align: justify;">
-Zayn! Co ty tu do cholery robisz?!- Warknął Harry.
Stojący naprzeciw niego wysoki, czarnowłosy mężczyzna uśmiechnął się nonszalancko. </div>
<div class="MsoBodyText" style="text-align: justify;">
-Braciszku!- Podszedł z rozwartymi ramionami chichocząc pod
nosem. – Widzę, że nieźle się trzymasz.- Zayn uścisnął Harry‘ego. Chłopak
odpowiedział uśmiechem pełnym niechęci. </div>
<div class="MsoBodyText" style="text-align: justify;">
-Wiesz, że możesz wrócić . Nie jest za późno. On wybaczy
ci zawsze...- Szepnął bratu do ucha. Zayn uwolnił się z uścisku. </div>
<div class="MsoBodyText" style="text-align: justify;">
-Nie będę jego popychadłem! Nie wrócę! Jestem szczęśliwy!-
Zaśmiał się przerażająco. – Ja nie jestem dobry. Nie jestem tobą... Zayn
którego pamiętasz... nigdy nie istniał.- Brunet przyglądał się bratu ze smutkiem.
Harry przeczesał ręką swoją gęstą burze loków. </div>
<div class="MsoBodyText" style="text-align: justify;">
-Przepraszam...- Szepnął Zayn, po czym zniknął w czarnym
dymie. Szatyn opuścił głowę ze smutkiem. Czuł się przegrany. Bezwładnie opuścił
ręce. „Przepraszam...”- Po głowie chodził mu ciepły szept brata. „Za co? Co tu
robił?”- Zapytał sam siebie. Poczuł ciepły dreszcz. </div>
<div class="MsoBodyText" style="text-align: justify;">
-Louis!- Anioł z przerażeniem zauważył, że sznur aut
zniknął, a w tym też auto Louisa. Deszcz stawał się coraz bardziej natarczywy,
a groźne błyskawice uderzały wokoło. Harry niemal natychmiast pojawił się u
boku Louisa. Usłyszał uderzenie błyskawicy. Z przerażenia poczuł jak serce
wyskakuje mu z piersi. Auto przed nimi wpadło w poślizg. Louis patrzył na całą
sytuacje z przerażeniem. Chłopak zaklął pod nosem. Złapał gwałtownie powietrze
zauważając, że samochód zjechał na ich pas. Harry z przerażeniem w oczach
wybiegł na przód pojazdu. Zatrzymał auta na tyle, by auto z naprzeciwka nie
zmiarzdżyło Louis‘a. Harry podbiegł do chłopaka oddychając szybko.
Zmaterializował się przed autem i nerwowo szarpnął drzwiczki. </div>
<div class="MsoBodyText" style="text-align: justify;">
-To nie twój czas...- Szepnął do ucha szatyna wyciągając
go z prawie doszczętnie zniszczonego auta. Louis po chwili otworzył oczy i
spojrzał na Harry‘ego, który znieruchomiał patrząc prosto w zielone oczy
szatyna. Zawsze marzył o tym, by osoba, którą opiekuje się od urodzenia, chodź
raz go zobaczyła. </div>
<div class="MsoBodyText" style="text-align: justify;">
-Spotkamy się jeszcze...- Szepnął całując go czule w
czoło. Louis zamknął oczy kładąc głowę na kolanach Harry`ego. </div>
<div class="MsoBodyText" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoBodyText" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16pt; line-height: 115%;">~*^*~</span></div>
<div class="MsoBodyText" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoBodyText" style="text-align: justify;">
Chłopak wszedł do dużego niekończącego się pokoju. Białe
ściany nie miały końca. Jasne błyszczące światło mrugało radośnie przy końcu pokoju. Jak bardzo do niego podchodzisz,
zawsze jest tak samo daleko, a jednocześnie tak samo blisko. Światło błyszczało
z wielkiej, perłowej rozety, do której prowadziły ogromne szklane schody.
Pomieszczenie to znajdowało się w Białej fortecy.*</div>
<div class="MsoBodyText" style="text-align: justify;">
-Wiesz, dlaczego tu jesteś? Prawda?- Harry podniósł głowę
z pokorą. Był przygotowany na karę, za ukazanie się śmiertelnikowi wczorajszego
wieczoru. </div>
<div class="MsoBodyText" style="text-align: justify;">
-Tak! Chodzi o wypadek mojego podopiecznego, ale ja
naprawdę...- Zaczął zdenerwowany chłopak.</div>
<div class="MsoBodyText" style="text-align: justify;">
-Tak. Wiem. To nie był jego czas. Jego przeznaczeniem było
żyć dalej, Louis musiał zostać uratowany. Dobrze się spisałeś. – Harry
uśmiechnął się promiennie. –Ale to nie koniec. Wypadek twojego wychowanka, to
sprawka nieczystych. Wiesz, że twój brat z nimi współpracuje?- Harry skinął
smutno głową. </div>
<div class="MsoBodyText" style="text-align: justify;">
-On nie jest zły. On...- Zaczął niepewnie chłopak, czując
że łzy napływają mu do oczu. </div>
<div class="MsoBodyText" style="text-align: justify;">
-Wiem dziecko. – Przerwał mu głęboki głos. – Ale nie po to
cię tu wezwałem. Chodzi o to, że oni będą chcieli w dalszym toku tej sytuacji
wykorzystać więź między tobą, a twoim bratem. </div>
<div class="MsoBodyText" style="text-align: justify;">
-W dalszym toku tej sytuacji?- Harry zapytał niepewnie.</div>
<div class="MsoBodyText" style="text-align: justify;">
-Harry... – Głos zabrzmiał teraz ciepło.- Nadszedł ten
czas.- Szatyn nerwowo krążył po pomieszczeniu. Przeczesał ręką gęstą burze
loków.</div>
<div class="MsoBodyText" style="text-align: justify;">
-Jak to?- Łapał łapczywie powietrze. – Lou? To nie
możliwe... to nie może być on!- Hazza uklęknął na szklanych schodach przed
stwórcą. – Z całym szacunkiem... ten człowiek...</div>
<div class="MsoBodyText" style="text-align: justify;">
-Drogie dziecko! Wiesz jeszcze tak mało. Dlaczego nie
widzisz w nim blasku, który ja widzę?- Harry przygryzł dolną wargę. „Ten człowiek? To niemożliwe...”- Pomyślał
opuszczając głowę. </div>
<div class="MsoBodyText" style="text-align: justify;">
-Tłumaczyłem ci Harry...Nie ma rzeczy niemożliwych. Sam
jesteś tego dowodem. Zmieniłeś drogę, teraz możesz to zakończyć. </div>
<div class="MsoBodyText" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoBodyText" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16pt; line-height: 115%;">~*^*~</span></div>
<div class="MsoBodyText" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoBodyText" style="text-align: justify;">
-Rozkaz? – Rima patrzyła na chłopaka z niedowierzaniem. </div>
<div class="MsoBodyText" style="text-align: justify;">
-Potrzebuje dostępu do ksiąg z tamtego tysiąclecia i do
raportów dotyczących nieczystych.- Harry
oparł się o blat stołu. – Wiem, że możesz to dla mnie zrobić. – Uśmiechnął się
promiennie. </div>
<div class="MsoBodyText" style="text-align: justify;">
-Osz ty! Uroczy jak anioł, ale przebiegły jak diabeł.-
Nastolatka uśmiechnęła się.- No trudno... Poczekaj kilka minut. – Dziewczyna
opuściła bezwładnie ręce i z niechęcią weszła do pokoju obok. Harry podszedł z
ciekawością do regałów biblioteki Fortecy.
Przeglądał stare księgi na poszczególnych półkach. „Wampiry”- wyszeptał
wyraz napisany nad jednym z regałów. Wyciągnął pierwszą księgę. Stara obita
skórą, ciężka księga cuchniała kurzem i krwią. Harry otworzył ją niepewnie. Pod każdym z raportów widniał inicjał napisany krwią. Raporty były spisany
dwieściepiędziesiątosiem lat temu, kiedy nieczyści stworzyli z ludzi potwory,
które miały być ich armią. Harry poczuł, jak zapach krwi ze starych kartek
zaczyna przyprawiać go o mdłości. Jako anioł, był bardziej wrażliwy na niektóre
zapachy i dźwięki. Z pogardą odłożył starą księgę. Podbiegł do kolejnego
regału, z radością dziecka, które biega po sklepie z zabawkami. „Wyrocznie”- wydukał cicho. Kapłani i
kapłanki oświecone przed narodzinami. Harry wyciągnął stary zwinięty rulon.
Była to lista nazwisk „oświeconych” z XV w. Chłopak zmarszczył czoło czytając
nieznane mu nazwiska. Delikatnie odłożył kruchy papier na miejsce. Znowu z
dziecięcą radością podbiegł do przeciwległej półki. „Żywiołaki”- przeczytał napis widniejący na drewnianej tabliczce. Księgę, która wyciągnął najpierw
rozpoznał od razu. Była to księga nauk żywiołaków, czyli ludzi, którzy zyskali
moc żywiołów. W tym pokoleniu są tylko trzy takie osoby. Azjata, anglik i
dziewczyna z środkowej Europy. Geny żywiołaków wygasając coraz szybciej. Sto
lat temu było ich przynajmniej czterdziestu. Geny zamierają, gdy żywiołaki nie
łączą się w pary. Hazza odłożył starą księgę. Jednak wiedział, że najtajniejsze
zapiski każdej z ras nie leżały w bezpiecznej bibliotece Fortecy, tylko z
niezrozumiałych przyczyn, zostały ukryte, przez poszczególne ludzkie klasztory.
Szczególnie ukrywane są zapiski o demonach, wampirach, zmiennokształtnych,
cieniach no i oczywiście nieczystych. – W końcu lista upadłych, jest najściślej
strzeżoną tajemnicą. Jeśli zostanie zniszczona, nieczyści będą mieć dostęp do
praw aniołów, jednym z nich będzie dostęp do ludzkich dusz, na czym im tak
zależy. </div>
<div class="MsoBodyText" style="text-align: justify;">
-Oj kochany! Nie grzeb w tych papierzyskach, tylko mi
pomóż!- Powiedziała Rima wychodząc z pokoju z rekami pełnymi ksiąg i głosem
pełnym wyrzutów. – Dżentelmen od siedmiu boleści.- Wyszeptała kładąc księgi z
ulgą na biurku. – Po co ci to właściwie?- Zapytała odzyskując oddech. Harry niemal
natychmiast rzucił się na stertę papierów. Zaczął nerwowo wertować kartki.</div>
<div class="MsoBodyText" style="text-align: justify;">
-Ej! Ostrożnie! To ma więcej lat niż i to!- Rima
zmarszczyła gniewnie czoło. </div>
<div class="MsoBodyText" style="text-align: justify;">
-No to od ciebie na pewno też...- Westchnął Hazza.
Zdenerwowany położył książkę na biurku. – Tu wszystko jest zaszyfrowane. Po co
mi takie informacje? </div>
<div class="MsoBodyText" style="text-align: justify;">
-A czego szukasz?- Zapytała łagodnie.</div>
<div class="MsoBodyText" style="text-align: justify;">
-Legendy o portalu...- Wyszeptał cicho nachylając się nad
młodą anielicą. </div>
<div class="MsoBodyText" style="text-align: justify;">
-Z tego co wiem, nie są one tajne, ale też nie będą w
raportach. Czy ty w ogóle myślisz? Tu na pewno tego nie znajdziesz. – Niska
blondynka wbiegła między regały. – A ja tyle się tego naszukałam!- Hazza znów
oparł się o blat biurka, tym razem z
wyraźnym grymasem na twarzy. </div>
<div class="MsoBodyText" style="text-align: justify;">
-Przecież wiesz, że nie znam się na tych papierach!-
Wyrzucił w swojej obronie. </div>
<div class="MsoBodyText" style="text-align: justify;">
-Trzeba było mnie zapytać!- Rima podeszła do biurka z dumą
niosąc dwie małe księgi i jeden rulon papieru. *</div>
<div class="MsoBodyText" style="text-align: justify;">
-Nie... Bo papla z ciebie.- Uśmiechnął się radośnie, ale
Rima rzuciła mu tylko gniewne spojrzenie. </div>
<div class="MsoBodyText" style="text-align: justify;">
-A ty jesteś szczery do bólu! To na pewno tez jakieś
grzech...- Obróciła się z zadąsaną miną. Harry przytulił ją delikatnie. </div>
<div class="MsoBodyText" style="text-align: justify;">
-Dziękuje Rima...- Szepnął cicho. Zabrał szybko papiery i
podbiegł do wyjścia. </div>
<div class="MsoBodyText" style="text-align: justify;">
-Oddam za chwilę!- Krzyknął przy drzwiach, po czym
wyszedł.</div>
<div class="MsoBodyText" style="text-align: justify;">
-Tego nie wolno...- Krzyknęła z nim Rima.- wynosić. –
Dokończyła, kiedy chłopak był już za drzwiami.</div>
<div class="MsoBodyText" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoBodyText" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoBodyText" style="text-align: justify;">
WAŻNE + WYJAŚNIENIA:</div>
<div class="MsoBodyText" style="text-align: justify;">
-„nowo-narodzony”- anioł, który nie miał jeszcze swojego
podopiecznego i rozpoczyna szkolenie. </div>
<div class="MsoBodyText" style="text-align: justify;">
-„nieczyści”- inaczej: upadli, diabły. Anioły, które
sprzeciwiły się stwórcy.</div>
<div class="MsoBodyText" style="text-align: justify;">
-podopieczny- każdy z aniołów dostaje człowieka, którego
musi chronić, aż do jego śmierci. Kiedy jego podopieczny umiera, nowo narodzeni
mogą opuścić Białą Fortecę. </div>
<div class="MsoBodyText" style="text-align: justify;">
-Biała Forteca.- Budynek, niewidoczny ludzkim oczom, w
którym żyją anioły opiekujące się podopiecznymi, czyli anioły niepełnoletnie.
Te które zakończą swoją opiekę nad podopiecznym mogą służyć stwórcy w niebie. </div>
<div class="MsoBodyText" style="text-align: justify;">
-Księgi:</div>
<div class="MsoBodyText" style="text-align: justify;">
Księga wyroczni Tsu: fragment</div>
<div class="MsoBodyText" style="text-align: justify;">
„611 dnia ukazała mi się pani w szkarłatnej sukni.
Wyrocznia Tsu, niewidoma piękna kobieta, z kraju kwitnącej wiśni, która
dokonała swojego żywota trzydzieści lat temu. Jej uśmiech był równie ciepły,
jak za życia. Usiadłszy naprzeciw mnie wyszeptała piekielną klątwe. Wyznała mi,
że demony nocy zaatakują ludzkość i nic ich nie powstrzyma, jeśli zabiją
słoneczne dziecko. Tylko ono może zamknąć portal, oddając swojego żywota. Podała
mi również datę mojego zgonu.”</div>
<div class="MsoBodyText" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoBodyText" style="text-align: justify;">
Raport- 14 kwietnia 1821 r. </div>
<div class="MsoBodyText" style="text-align: justify;">
Zmarł jeden ze strażników. Silver. Ten który został
nazwany szalonym, po tym jak wygłosił rzekomą przepowiednie. Zgodnie z jej
treścią zmarł dwadzieścia dwa lata, po ukazaniu mi się wyroczni Tsu. Jego historia jest ściśle poparta dowodami, więc zostaje zaliczona do realnych dokumentów.</div>
<div class="MsoBodyText" style="text-align: justify;">
</div>
<div class="MsoBodyText" style="text-align: justify;">
Pamiętniki oświeconych: fragment:</div>
<div class="MsoBodyText" style="text-align: justify;">
Słoneczne dziecko wyłonione z cienia 11 wiosny od
ostatniego anielskiego zachodu słońca i śmierci wojownika Anestusa, wypełni koniec
odwiecznej wojny, zatrzyma pożogę, która trawi ludzką rasę, a nowo-narodzeni powrócą do ogrodów ojca. </div>
<div class="MsoBodyText" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoBodyText" style="text-align: justify;">
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~<br />
<br />
Przepraszam za lekkie opóźnienie z 2`gim rozdziałem xD Wkrótce na naszym blogu pojawi się kolejny rozdział napisany przez Tinę xD<br />
<br />
Izzy :* ( Kisss dla wszystkich fanów 1D i Kpop ^^ ) xD </div>
<div class="MsoBodyText" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoBodyText" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
Tina and Izzyhttp://www.blogger.com/profile/01139282631246931349noreply@blogger.com13tag:blogger.com,1999:blog-6883871052490148099.post-69799075114465304872012-07-06T19:06:00.001+02:002012-07-06T19:15:10.486+02:00Rozdział pierwszy.<br />
<ul>
<li><div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Musisz już iśc? -
zapytał blondyn dopijając resztki zimnej już herbaty. - Jest
straszna wichura, nic się nie stanie jeśli zatrzymasz się u mnie
trochę dłużej – dodał po chwili patrząc jak jasne błyskawice
rozświetlają ciemne niebo, w dodaktu mocny, porywisty wiatr
potrząsał koronami drzew tak, jakby miał je zaraz urwac a krople
deszczu nieustannie uderzały o okna i dachówkę, wydając przy tym
nieprzyjemny hałas.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Niall, wiesz że z
chęcią bym został, ale dzisiaj naprawdę się spieszę. Muszę odebrać Charlotte z lotniska. Dziwie się że udało im się w
ogóle teraz bezpiecznie wylądować – westchnął. - To tylko
burza, nic mi nie będzie. Nie pierwszy raz pojadę na taką pogodę
samochodem - uśmiechnął się delikatnie po czym wstał z
wygodnego, ciemnego fotela i podszedł do wieszaka na kurtki
stojącego tuż przy wejściu by następnie zdjąć z niego szary
płaszcz i zarzucić na swoje dobrze zbudowane ciało.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Napewno? - w
odpowiedzi chłopak kiwną głową. - Przynajmniej uważaj na siebie
– dodał pospiesznie, kiedy jego przyjaciel opuszczał progi domu. Louis przebiegł do
samochodu i zasiadł na miejscu kierowcy. Przetarł o siebie zimne
dłonie po czym włożył kluczyk do stacyjki i uruchomił pojazd.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Droga do jego domu wcale
nie była długa. Może dziesięć minut samochodem przy wielkim szczęściu, kiedy drogi były przejezdne, bez żadnych kilometrowych
korków. Wtedy szatyn wybierał raczej półtorej godzinny spacer,
ale nie dziś, wiedział że będzie padać, a poza tym obiecał
Charlottcie, że odbierze ją kiedy tylko wyląduje.</div>
</li>
</ul>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Kiedy był już w połowie
drogi wykrzywił swoje usta w grymasie. Samochody ciągnęły się w nieskończoność, nawet nie widział początku. Zgasił samochód i
rozłożył się wygodnie w fotelu czekając, aż w końcu wielki
sznur samochodów ruszy.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
I myślał że mu się
zdawało, kiedy coś białego mignęło przez ułamek sekundy przed
przednią szybą. Przetarł oczy. Był zmęczony, ostatnio mało
spał. Próbował pogodzić szkołę, naukę poza nią, dorywczą
pracę, która pozwoliła mu jakoś przetrwać i chciał znaleźć też
czas pomiędzy tym wszystkim dla Nialla, swojego najlepszego,
niezastąpionego, jedynego w swoim rodzaju przyjaciela, który zawsze
służył mu pomocą.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Louis od skończenia
osiemnastego roku życia mieszkał sam. Wyprowadził się od rodziny,
przez to, że nie akceptowali go. Nie rozumieli jego natury, a przede
wszystkim nie chcieli, nie chcieli jego. Czuł się zbędny,
niepotrzebny...
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
I wreszcie znalazł
spokój, w tym mieście, czuł się w końcu dobrze, choć czasem
brakowało mu jego sióstr, matki, a nawet ojca, który zawsze
znajdował jakieś 'ale' i traktował syna niczym przedmiot. Nie
podobało mu się, że Louis jest homoseksualny, wręcz był zdolny
go pobić kiedy tylko o tym się dowiedział. Z czasem przywykł do
tego, ale tamten rok był najgorszym w całym życiu szatyna.
Wiedział, że jego ojciec nie chce go znać, nie chce nawet myśleć,
że jego syn jest gejem, że ktokolwiek kiedykolwiek mógłby się o
tym dowiedzieć, a jego rodzina w końcu mogłaby zostać wyśmiana.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Na wspomnienia o tym
Louis spochmurniał jeszcze bardziej. Nie lubił powracać do
przeszłości. Przecież teraz było mu dobrze, nie chciał tego psuć.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Otworzył powoli oczy i rozejrzał się po samochodzie, w którym nikogo nie było, prócz
niego. Przywykł do samotności.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Deszcz wzmocnił się na
tyle, że całkowicie uniemożliwiał widoczność. Louis wychylił
głowę przez rozsunięte, bocznie okno. W końcu samochody zaczęły ruszać.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Chłopak ponownie zapalił
auto i ruszył. Kiedy udało mu się przejechać, na drugi pas, który
był mniej zatłoczony nacisnął pedał gazu, by nabrać prędkości.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
I nie czekał długo. Po
chwili samochód jechał zdecydowanie szybciej, jednak uderzające
krople deszczu o szybę strasznie utrudniały prowadzenie. Nawet
wycieraczki niewiele pomagały. Ponadto burza zagłuszała silny
wiatr i radio, które akurat było włączone na jakiejś stacji, na
której leciały stare, dobre rockowe piosenki.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
I nagle jeden, wielki
piorun rozjaśnił drogę, uderzając w drzewo rosnące tuż przy
asfalcie. Nie trzeba było czekać długo by w końcu stanęło w
płomieniach, a ostateczności wystające, długie i grube gałęzie
spadły przed samochód jadący z naprzeciwka. Widać że kierowca
próbował zapanować nad sytuacją, ale pogoda wcale mu tego nie
ułatwiała. I nie udało mu się. Wjechał na jedną z płonących
gałęzi przez co pojazd stracił wcześniejszy kierunek i zboczył
na sąsiedni pas z wielką prędkością.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Louis wcale się tego nie
spodziewał, co gorsza nie mógł nawet tego zobaczyć, przez deszcz.
I po chwili poczuł lekkie szarpnięcie, wielki huk, który w pewnym
momencie był niedoniesienia. Pomieszane krzyki innych ludzi,
uderzenia, wiatru i wciąż szalejącej burzy.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Ale nie poczuł nic
więcej. Może chwilkę później ciepło oplatające jego drżące
ciało. Poczuł się tak bezpiecznie, jak nigdy wcześniej. Ale mimo
wszystko bał się uchylić powieki, bał się tego co może zobaczyć.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Delikatne dłonie lekko
zacisnęły się na jego torsie, a chwile później wiatr dmuchnął
mu w twarz roztrzepując jego fryzurę. Ale deszcz nie docierał do
niego.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Po kilku sekundach od zderzenia poczuł że staje na mokrej ziemi i wtedy odważył się otworzyć oczy. I jakże był zdziwiony, jak koło niego stał chłopak.
Nie co wyższy, dobrze zbudowany o intensywnie zielonych,
przenikliwych oczach otoczonych wianuszkiem, czarnych, długich rzęs,
oraz dużych, malinowych, kuszących wargach i burzy loków na
głowie, które zgrabnie oplatały jego smukłą twarz. Był blady,
zdawało się, że był z porcelany, taki kruchy, delikatny, w
dodatku, jego białe ubranie nadawało jego skórze jeszcze jaśniejszy
odcień. Uśmiechnął się delikatnie, przez co wyglądał tak
niewinnie, w dodatku na jego policzkach wkradły się dwa słodkie
dołeczki. I Louis musiał przyznać, że nigdy w swoim życiu, nie
spotkał nikogo piękniejszego i czarującego od niego.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Ale nie zdążył nawet otworzyć ust, po poczuł jak robi mu się słabo. Przetarł oczy i w
tamtym momencie usłyszał coś na kształt <i>Jeszcze się spotkamy.
</i><span style="font-style: normal;">Głos był delikatny, nie co
ochrypły, ale nie mógł go zapomnieć.</span><i> </i><span style="font-style: normal;">I
kiedy na nowo, po zaledwie kilku sekundach spojrzał w miejsce za
sobą nie ujrzał niczego prócz mocno zielonej, ciemnej trawy i
kontrastujących z nią kilku białych piórek, które wzięły się znikąd. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm;">
Rozejrzał się dookoła, ale nie ujrzał nikogo obok siebie, za to wzrok w bił
w drogę. Ludzie dalej panikowali, jak mogli uciekali ze swoich
samochodów, ale wiele z nich nie przeżyło. Jego samochód był
gdzieś w środku, cały zniszczony, zgnieciony.</div>
<div align="JUSTIFY" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm;">
Nawet
nie wyobrażał sobie, jakim cudem dostał się w to miejsce. Czy to
przez tego chłopaka? Nie mógł być niczego pewny. I w tamtym
momencie już nie czuł nic poza kroplami deszczu spływającymi po
jego twarzy.</div>
<div align="JUSTIFY" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
~***~ </div>
<div style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<br /></div>
<div style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
Miałam nadzieję, że wyjdzie dłuższy, ale miałam opisac tylko wypadek, więc co się dziwic, że wyszedł tak naprawdę króciutki. Ale Iza ma rozwijac plan, także rozdziały będą dłuższe :3 </div>
<div style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<br /></div>
<div style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
xoxo Tina : *</div>Tina and Izzyhttp://www.blogger.com/profile/01139282631246931349noreply@blogger.com11tag:blogger.com,1999:blog-6883871052490148099.post-3803574522769857982012-07-04T18:27:00.001+02:002012-07-04T18:29:35.779+02:00Prolog<div style="text-align: justify;">
- Nie martw się, nic mi nie będzie - szepnął cicho, jakby bał się że chłopak będący naprzeciwko niego się rozpadnie. - Ale pamiętaj o mnie. </div>
<div style="text-align: justify;">
Harry odpowiedział uśmiechem pełnym niechęci. </div>
<div style="text-align: justify;">
Louis wiedział, że mogą się już nigdy nie spotkać, ale nie mógł zrozumieć co bardziej bolało. To, że w każdej chwili może umrzeć, czy to, że chłopak nawet nie próbował go zatrzymać. </div>
<div style="text-align: justify;">
Obrócił się tracąc nadzieję na jakiekolwiek zmiany, na to, że w końcu stanie się dla niego ważniejszy niż misja. </div>
<div style="text-align: justify;">
Mimo przepowiedni portal nie wyglądał obiecująco, wręcz przeciwnie. Wielki kłąb wiecznie rozpraszającego się, ciemnego dymu wydawał się nie mieć końca.</div>
<div style="text-align: justify;">
Już dawno zrozumiał, że umrze, ale nie pożegnał się z Harrym, który wyglądał na obojętnego. Nie było mu żal? Przecież te wszystkie chwile razem spędzone... Nie sądził, że on potrafi tak szybko o nich zapomnieć. </div>
<div style="text-align: justify;">
Każdy krok bliżej wielkiej, czarnej dziury po wyschniętej i kruchej ziemi, z której tylko gdzie nigdzie wystawały pojedyncze źdźbła trawy powodował, że Louis pragnął uciec, później paść w ramiona Harrego i krzyknąć że nie da rady, że wycofuje się. Jednak mimo nóg pchało mnie do przodu również coś jeszcze, ich ostatnia, wczorajsza rozmowa. </div>
<div style="text-align: justify;">
Kłucie w sercu nie ustąpiło, a co gorzej nasiliło się, kiedy powiedział, że to zadanie jest dla niego najważniejsze. </div>
<div style="text-align: justify;">
Louis nie mógł się łudzić, że Harry go zatrzyma, że kiedykolwiek będzie chciał to zrobić...</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
~***~ </div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Heey, tu Tina : 3 Prolog w prawdzie napisała Izzy, już dawno. Ja go tylko nie co przerobiłam i dodałam kilka zdań od siebie. Rozdział pierwszy doda Iza, kiedy tylko ktoś zacznie czytać bloga. Mi zostaje rozdział drugi :3</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
zapraszam na mój drugi blog z opowiadaniem boy x boy: <a href="http://tina-kawaii.blogspot.com/">Tina-kawaii.blogspot.com</a></div>Tina and Izzyhttp://www.blogger.com/profile/01139282631246931349noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-6883871052490148099.post-78749272472028286172012-07-04T18:04:00.001+02:002012-07-04T18:04:10.060+02:00Bohaterowie<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhbUkdKhH1J4oJQMfvLetzIsrELl65l7UjMSuDQus3dCz8HArNM9_ITwhrnGKkCToY0mPM1podzxsznlIEGEFLn__ctPdSOL5PpZgVewa2iqd7GopkycdPueRD-UYB9eFCQ_p9q6swBvlsy/s1600/harry.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="192" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhbUkdKhH1J4oJQMfvLetzIsrELl65l7UjMSuDQus3dCz8HArNM9_ITwhrnGKkCToY0mPM1podzxsznlIEGEFLn__ctPdSOL5PpZgVewa2iqd7GopkycdPueRD-UYB9eFCQ_p9q6swBvlsy/s320/harry.png" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
Dobry anioł.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhCBumBLIIhfRE2TXxiblGCekJMStdtlRo_15nMWr5qhGjdfWwBIgGU7y7Z7IYuXQd2fEgz-PyfRYBzoO1bQz7iBQMKZjFp0Wg7vtxg2xCEOtkC2lbTnjU52rHQw1yyRNUL6GRkw3TwRdb-/s1600/louis.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="192" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhCBumBLIIhfRE2TXxiblGCekJMStdtlRo_15nMWr5qhGjdfWwBIgGU7y7Z7IYuXQd2fEgz-PyfRYBzoO1bQz7iBQMKZjFp0Wg7vtxg2xCEOtkC2lbTnjU52rHQw1yyRNUL6GRkw3TwRdb-/s320/louis.png" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
Śmiertelnik, człowiek.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh20cuyS6WajLmmxuI5LFwkDQz6zhi3DGxPnPYDYDI3p3RJY_eiQiswaSObyXQ2-zJBioCCnmKdSDUOvkia25VE_8poSOA7jgbqKBmnJIIB06gLckE8DPH6WoWAoqlrfEL1e-UDcs0JAtaZ/s1600/zayn.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="192" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh20cuyS6WajLmmxuI5LFwkDQz6zhi3DGxPnPYDYDI3p3RJY_eiQiswaSObyXQ2-zJBioCCnmKdSDUOvkia25VE_8poSOA7jgbqKBmnJIIB06gLckE8DPH6WoWAoqlrfEL1e-UDcs0JAtaZ/s320/zayn.png" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Upadły anioł, anioł śmierci.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg6YCro8TbjRhO1c3JIDVPiPkBd8xeY_eq6hLTiV3hFsZ_7CkV9lG0mFfcccsP2wKWUgdaUfnU-DEncJwEUPHmod3qg7sZ0FUDRHEv7jL2vRXTQIZ5PjA7PIrQYxKCz_EoaFyrWkrqcWLUv/s1600/liam.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="192" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg6YCro8TbjRhO1c3JIDVPiPkBd8xeY_eq6hLTiV3hFsZ_7CkV9lG0mFfcccsP2wKWUgdaUfnU-DEncJwEUPHmod3qg7sZ0FUDRHEv7jL2vRXTQIZ5PjA7PIrQYxKCz_EoaFyrWkrqcWLUv/s320/liam.png" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Dobry anioł.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi3CzUk-wmRZiDDQTldzba9wXZ-lzc4KO00s9I8K0HQWXhO6oN49uGiAMcIMOUjjfwDo4-CmloDanlTlx7DCkAnzMbCrf3HJMT-UTYfpJF71TNPVfkIyFoZvL1p9botzBcjIJn3iw_p1CVd/s1600/niall.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="192" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi3CzUk-wmRZiDDQTldzba9wXZ-lzc4KO00s9I8K0HQWXhO6oN49uGiAMcIMOUjjfwDo4-CmloDanlTlx7DCkAnzMbCrf3HJMT-UTYfpJF71TNPVfkIyFoZvL1p9botzBcjIJn3iw_p1CVd/s320/niall.png" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
Śmiertelnik.</div>Tina and Izzyhttp://www.blogger.com/profile/01139282631246931349noreply@blogger.com0